Bernard G-603

Pierwszy gramofon o tej nazwie pojawił się równolegle z Danielem w roku najprawdopodobniej 1978. Był pozbawiony automatyki, wyposażony jedynie w autostop, zatrzymujący płytę i podnoszący ramię, gdy dojdzie ono do końca rowka. Autostop działał z głośnym szczękiem, był wyzwalany elektromagnesem. Napęd tego gramofonu przypominał Fonomastera, zaś ramię było nową konstrukcją.

Bernard

„Elementy przegubu ramienia wykonano jako odlewy ciśnieniowe ze stopu Zn-Al. Łożyskowanie pionowe jest na jednym łożysku tocznym przypominający łożyskowanie koła rowerowego (oddzielne bieżnie i kulki luzem) i jednym „kolcu” ułożyskowanym w gnieździe z kulkami. Takie same dwa „kolce” stanowią łożyskowanie poziome. Rurka ramienia była także gięta (S-shaped) i mniejszej, niż w dotychczas opisanych gramofonach (Fonomaster Daniel), średnicy.” – pisze na stronie technique.pl Maciej Tułodziecki, jeden z niekwestionowanych ekspertów w zakresie polskich gramofonów.

Problemem tych gramofonów był antyskating. Niby podobny do Daniela, ale umieszczony na zewnątrz ramienia. Ramię Daniela było większe, Bernarda mniejsze, więc antyskating nie działał tak jak trzeba.

Gramofon zawieszony był na tzw. pływającej plincie, na dość delikatnych sprężynach. Teoretycznie powinno to tłumić zewnętrzne drgania, a w praktyce był podatny na wszelkie wstrząsy, np. na tupanie po podłodze. Wadą był też brak odłączanego headshella, przez co wymiana wkładki była trudna i niewygodna.